Imagini
ContribuieNu există imagini de arătat
Recenzii
Contribuiți la feedbackJedzenie palce lizać w dość dziwnym wystroju.... Mijając niemal co dzień VNS, jakoś nie wpadło nam nigdy do głowy, by tam zajrzeć. Jak się okazuje był to błąd. Z ostatniego piętra Centrum Handlowego Manhattan roztacza się wspaniały widok na Wrzeszcz, symbol a może jedynie namiastkę tętniącego życiem Gdańska. Widok widokiem, wnętrze restauracji cokolwiek nas zdziwiło. Choć pewnie nie powinno, bo wystrój i klimat to niestety kwintesencja polskiego restauratorskiego folkloru. A więc gipsowe kolumny, gabloty z bursztynem, nieskazitelnie biały obrus na stole, błyszczące kieliszki, przemiły pan kelner pod muchą i ciężkie sztućce... A wszystko to w ciekawym przecież architektonicznie budynku zwieńczonym przeszklonymi wykuszami w nieco industrialnym klimacie... Usiedliśmy i niczego dobrego się nie spodziewaliśmy, szczególnie że byliśmy w zasadzie sami. Było... dziwnie. Jedzenie wynagrodziło wszystko. Fantastyczne szpinakowe pierożki z borowikami na przystawkę i zupa (dwukolorowa z białych i zielonych szparagów) palce lizać. Na drugie danie sola z grilla z fetą i pomidorami suszonymi niebo w gębie, delikatna i krucha, rozpływająca się w ustach. Do tego pyszne, rumiane frytki i przyzwoita surówka. Żona zjadła pomidory nadziewane szpinakiem z grzankami. Było naprawdę nieźle. Do tego czerwone chilijskie wino, ja wypiłem świetnego pszenicznego Okocimia... I mieliśmy naprawdę dość! Było pysznie, w dalszym ciągu nieco dziwnie, ale uczucie błogości przykryło niedostatki wystroju. Nie sposób nie wspomnieć o bardzo profesjonalnej obsłudze, fachowo, sympatycznie bez męczącej kokieterii i przymilania. Rachunek 105 zł za całość w pełni uzasadniony może lampka wina za 24 zł w tym przypadku była lekką przesadą, ale w niczym nie pogorszyło to świetnego nastroju w jakim wyszliśmy z VNS. Oby tak dalej!
Elegancka różnorodność.... Restaurację tę wybraliśmy na romantyczny wieczór we dwoje, z konkretnej prywatnej okazji. Lokalizacja jest pierwszorzędna, zamówiliśmy stolik w przeszklonym wykuszu z imponującym widokiem na wieczorną panoramę starego Wrzeszcza. W efekcie czuliśmy się, jakbyśmy mieli prywatną salkę bankietową. Intymny nastrój, przyjemne tło muzyczne sączące się w przestrzeń, niewidzialna (choć czujna obsługa, zupełny brak restauracyjnego gwaru absolutny komfort spędzenia wieczoru we dwoje. I przede wszystkim kuchnia... Zaczęliśmy od sałatki z cykorii z orzechami i mandarynkami bardzo delikatna, smak owoców skutecznie zaostrza apetyt na danie główne. Zrezygnowaliśmy z zupy na rzecz możliwości zjedzenia na koniec deseru ; (czterodaniowa kolacja to jednak ponad moje siły . Polędwica wołowa soczysta i miękka, kompozycja dodatków do dania urozmaicona. Na zakończenie delektowaliśmy się doskonałym sernikiem. Z wyborem win zdaliśmy się na obsługę i była to trafna decyzja. Miejsce eleganckie, ceny jednak nie przesadzone (można zjeść lunch za 30 40 zł . Ujęło nas to, iż wychodziliśmy jako ostatni goście, cała obsługa przy wyjściu z uśmiechami życzyła nam udanej dalszej części wieczoru, nie było najmniejszego nawet objawu zniecierpliwienia czy niesympatycznej krzątaniny, która ma zasygnalizować gościom, iż powinni już sobie pójść ; . Klasa sama w sobie.
Wielka klasa. Do tej restauracji trafiliśmy chyba po raz pierwszy 6 lat temu. Do dziś pamiętam jak bardzo zauroczył mnie wystrój (nie byłam wtedy fanką restauracji, raczej bliższy sercu był mi sąsiedni fast food ; i jak wspaniała była tam obsługa. Kwestie jedzenia pominę, bo wspomnienia sprzed tylu lat mogą być wybiórcze ; . Niedawno postanowiliśmy spróbować jeszcze raz. Miejsce nadal urzekające, zwłaszcza wieczorem. Obsługa zainteresowała się nami już od wejścia, potem było tylko lepiej : . Jedzenie bardzo dobre mąż próbował tatar, który był tylko przeciętny, za to danie główne stek wołowy było wg. niego idealne. Ja jadłam pieczoną pierś z kurczaka, która była rewelacyjna. Na deser wybraliśmy szarlotkę, pyszna. Wielkim plusem jest wybór herbat i kaw oraz ceny, które jak na restaurację tej klasy nie są powalająco wysokie.
Bardzo przyjemny i wytworny lokal. Dnia 07.11.2014 byłam uczestnikiem uroczystej kolacji organizowanej w Restauracji VNS na gdańskim Manhattanie. Całość przyjęcia wypadła rewelacyjnie. Począwszy od doboru menu z organizatorką, a skończywszy na samej konsumpcji. Obsługa była bardzo profesjonalna, dyskretna i z wyczuciem czasu. A jedzonko wyśmienite! Pierożki z ciasta szpinakowego faszerowane borowikami i suszonymi pomidorami w sosie śmietanowo bazyliowym na przystawkę. Później zupa: krem z porów podany z wędzonym łososiem i ziołowymi grzankami. Danie główne do wyboru: Pieczona polędwiczka wieprzowa serwowana z plackami ziemniaczanymi, grillowanymi warzywami i sosem z zielonego pieprzu lub Filet z halibuta zapiekany z suszonymi pomidorami i parmezanem podany na plastrach gotowanych ziemniaków, z duszonym porem i sosem bazylikowym. Porcje nie były małe. Do tego wino włoskie czerwone i białe w karafkach, a na deser Szarlotka z pieca pachnąca goździkami, podana z lodami o smaku waniliowym i bitą śmietaną, plus kawa lub herbata do wyboru. Do tego dzbanki soków owocowych (jabłkowy i pomarańczowy) oraz woda z mięta i cytryną. Goście byli bardzo zadowoleni samo miejsce ciekawe z widokiem na Wrzeszcz, piękny wystrój z elementami bursztynów, do tego białe obrusy, no i to jedzenie! Na pewno tam wrócę, a wiem, że i moi goście także. Polecam!
Bardzo dziwne miejsce. Przyciągnięci pozytywnymi recenzjami na Gastro postanowiliśmy odwiedzić VNS. W cztery osoby, w sobotni wieczór, byliśmy... jedynymi klientami tego przybytku. Wystrój spokojny, z kolumnami i dekorami, z niesamowitym widokiem na Gdańsk Wrzeszcz. Jedzenie bardzo dobre: ryba, pierś z kurczaka, pierożki ze szpinaku, stek, szarlotka i creme brulee... do tego wino... wszystko wyśmienite, ale... no właśnie to ale ... porcje nie powalają wielkością, pierwotnie wybranego wina nie było, a rachunek za 4 osoby 340 zł to jednak dość dużo. Gdyby ceny były bardziej umiarkowane zapewne bylibyśmy tam częstymi odwiedzającymi, a tak przyjdzie nam poczekać na specjalną okazję.