Imagini
ContribuieRecenzii
Contribuiți la feedbackMieszane uczucia. Niby wszystko ok, ale.... Miejsce w blokach, wystrój dość skromny dla mnie w sam raz. Poziom standardów obsługi w niestandardowych sytuacjach i toaleta absolutnie nie współgra z cenami, ambicjami i fair przyznać poziomem potraw. O obsłudze za chwilę. Zamówiliśmy bulion jagnięcy. Niesamowite doznanie. Połączenie plasterków cytryny z bulionem i kawałkami przepysznej kiełbasy smaczne. Nie pycha, nie zamówię to jeszcze raz . Po prostu świetne doświadczenie na 5. Jednak mało ciepła!!!!!! Nie miała temperatury zupy, a na dworze zimno. Myśleliśmy ze się rozgrzejemy. Na drugie łosoś jurajski i polędwica wołowa. Łosoś przepyszny, delikatny, z chrupiąca skórką. Na to kruszonka z wasabi. Jak dla mnie za mało kluseczek, dokładnie 4. W pewnym momencie został mi tylko łosoś. Nie mogłem łączyć smaków. Polędwica za 82 złote i dwa malutkie kawałki. Ok, może być. Była bardzo dobra, miękka. Czuć było, że długo marynowana. Nie mogę się przyczepić. Przyjemność łączenia smaków. Na deser wzięliśmy coś z jogurtem i rabarbarem, ale jeść się nie dało. Zamrożone. Jak ktoś mógł to wydać w tak pozycjonującej się restauracji??? I tutaj wracamy do poziomu standardu obsługi. Pani kelnerka mega miła, kompetentna, przyjemna. Szef kuchni jeśli już wydał coś na co się zgodziliśmy, że wydane być nie powinno powinien zdecydować, że deser dnia za darmo. Tak jest w każdej dobrej, porządnej, nie wykwintnej restauracji. Tutaj wydano nam drugi deser. Deser dnia wiec nie zamrożony. I.... był przepyszny. Mus z marakui, lody śmietankowe, kruszynka czekoladowa. Mniam. Podsumowując. Obsługa super, oprócz jednej małej akcji, ale to raczej procedury niż brak chęci. Jedzenie zaskakujące, dobre, oprócz mało cieplej zupy i toaleta wielkości mojej szafy i z urywającym się spłuczkami psują wizerunek, niszczą spójność intencji szefa. Czy wrócę? Jak będę w pobliżu to tak. Z chęcią sprawdzę drugi raz.
Smaki niesamowite, wygląd potraw super obsługa profesjonalna... ceny... zawsze mogłoby być taniej, ale kto zje, ten nie pożałuje wydanych pieniędzy... dobrze by było jeszcze dodać jakies mięso w karcie dla dzieci.. ale to już szczegół... polecam!
Sztuczka to ponoć najciekawszy, najgorętszy obecnie adres restauracyjny w Trójmieście, więc skoro już byłem w pobliżu, to nie mogłem go pominąć. Miejsce jest niepozorne, bo trochę z boku, trochę jakby w bloku, ale też cała Gdynia bywa takim niepozornym miastem, które niejednokrotnie mnie bardzo pozytywnie zaskakiwało. Na wstępie od razu zrobiło się tak sobie przyjemnie, bo ton kelnera wobec mnie był wyjątkowo grubiański wszedłem do środka spytać tylko czy stoliki na zewnątrz aby na pewno są wolne. Być może to moja wewnętrzna projekcja, ale poczułem się oceniony na podstawie wyglądu przyjechałem do Gdyni na Openera, więc, owszem, nie wyglądałem jak prezes banku albo inna szycha. Na szczęście niemiłe odczucia na wstępie zostały potem przykryte przez stuprocentowy luz i profesjonalizm obsługującej nas kelnerki. Uratowała cię, Sztuczko! Żeby nie kombinować na pierwszy raz, zdecydowaliśmy się na menu lunchowe. Podana na początek przystawka, czyli buraki z czymś czymś i już nie pamiętam tyle tego było, okazała się OBŁĘDNA! Genialne połączenie smaków, pyszne i wyraziste. Czekaliśmy więc na kolejne dania z niecierpliwością. Szkoda więc trochę, że krem z pomidorów okazał się, cóż, dość zwyczajnym kremem z pomidorów, a następujące po nim grasica i ośmiornica też zupełnie nie oszałamiały. Wszystko było jak najbardziej w porządku, ale po takich opiniach i po takim starcie spodziewałem się czegoś więcej. Deser za to, czyli ptasie mleczko z truskawkami, znów porwał nas w inne, odległe, niebotyczne rejony. Tak więc dwa doznania genialne, dwa niezłe, ale nie więcej. Czuję jednak ogromny potencjał, więc dołożę rękę do wysokich ocen na Zomato i dam cztery, choć prywatne doznania wskazują raczej na trzy z plusikiem (oczywiście oceniając w odpowiedniej dla miejsca klasie). Nie miej jednak złudzeń, Sztuczko wrócę i zweryfikuje ten stan przy kolejnej wizycie w Trójmieście.
Czytając różne przewodniki po gastronomii Trójmiejskiej nie sposób nie trafić na Sztuczkę. Panujące wszędzie zachwyty nad tą restauracją zmotywowały mnie do odwiedzenia tego miejsca podczas weekendowego pobytu nad morzem. O położeniu lokalu oraz jego wyglądzie można dokładnie przeczytać w ostatniej recenzji od Krytyki Kulinarnej . Mogę tylko dodać, że podczas mojej wizyty wielkość lokalu została powiększona o stworzony obok ogródek. Ale nadal to małe i w sumie klimatyczne miejsce pomimo swojego niezbyt ciekawego położenia. Zamawiając potrawy długo zastanawialiśmy się nad menu degustacyjnym. Jednak ze względu na zbliżający się pierwszy gwizdek w meczu biało-czerwonych na Euro zdecydowaliśmy się na dania z karty. Zanim zaczęły się pojawiać zostaliśmy uraczeni przepysznym amuse bouche w postaci kremu z buraków podanych z pudrem wasabi oraz świeżego i chrupiącego pieczywa z masłem połączonym ze ….spalonym masłem. Dla tego ostatniego dodatku warto odwiedzić Sztuczkę. Następnie pojawiły się – tatar wołowy z majonezem estragonowym, risotto z białymi warzywami i zielonymi szparagami oraz połączenie karmelizowanej grasicy z grillowaną ośmiornicą. Wołowina użyta do tatara przepyszna. I idealnie komponująca się z dodanym majonezem z estragonem, świeżymi płatkami selera i chrupkimi słupkami białych warzyw także z selera . Grasica z ośmiornica z kolei smakowała idealnie dzięki dodaniu sosu francuskiego vierge, musu z popcornu ! oraz pangrattato. Ostatnia przystawka z klasycznym połączeniem różnych szparagów z jajkiem w koszulce oraz kawałkami cienkiego lardo. Kierowani łakomstwem postanowiliśmy przed głównym daniem spróbować jeszcze chłodnika z ogórków. Przed nami pojawił głęboki talerz z ładną kompozycją zawiniętych cienkich pasków z ogórka, kawałkami pomarańczowego melona kantalupa oraz tzw. Bezą miętową. Sam chłodnik podany oddzielnie w szklanej karafce i następnie wlany do talerza. Smak bardzo świeży i fajnie komponujący się ze słodyczą melonów, kwasowością ogórka i smakiem mięty i bazylii. Na główne dania zamówiliśmy karkówkę jagnięcą ze specjalnym gołąbkiem z jagnięciną i kaszą jaglaną. Oprócz tego polędwicę wołową z emulsją z ziemniaków z sepią oraz dorsza z puree z groszku i bobem z palonym masłem. Karkówka była bardzo delikatna a dodatki w postaci np. Kapusty kiszonej z szafranem i cienkich płatów kalarepy czyniły całość bardzo kompletną. Polędwica wołowa wysokiej jakości. Bardzo ciekawy pomysł z emulsją ziemniaczaną z dodatkiem sepii. Muszę to wypróbować. Dorsz też idealny. Bardzo smaczny dodatek bobu z palonym masłem. Bez deseru żaden obiad nie jest kompletny. Zamówiliśmy ciekawe połączenie semifreddo kokosowego z biszkoptem z białej czekolady, pudrem z chałwy, sorbetem z kopru włoskiego i emulsji z czarnej porzeczki. Jeden z ciekawszych deserów, które ostatnio próbowałem. Podsumowując – Sztuczka to aktualnie jedna z najciekawszych restauracji w całym Trójmieście. Pomimo swojego niezbyt ciekawego położenia jakość dań całkowicie to rekompensuje. Na pewno jeszcze raz tu powrócę.
Do Sztuczki wybraliśmy się zachęceni opiniami w internecie. Zaskoczyło nas wnętrze, bardzo dopracowane i przyjemne, o kilka klas przewyższające blok mieszkalny, w którym się znajduje. Jedzenie lepiej niż dobre, ale brakuje jakiejś odrobiny, aby było powalające. Największe wrażenie zrobilo czekadełko (ozorek cielęcy z ziemią oliwną i mnóstwem innych rzeczy) fantastycznie skomponowane w harmonijną całość, będącą zupełnie nową jakością, a nie po prostu połączeniem składników. Dziełko sztuki. Dania główne (pierś z kaczki i stek) już mniej wystrzałowe, chociaż bardzo smaczne. Doskonałe puree ziemniaczane i policzki wołowe z serem. Polędwiczka wołowa trochę za twarda, ale smaczna. Doskonale przyprawione nic nie trzeba było solić ani pieprzyć. Ogólnie: jednak liczyliśmy na bardziej niesamowite doznania. Dlatego tylko 4.0